CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Anabell Amy Thompson's POV
Wymarzony team, ehe. Nic bardziej mylnego. Trzech tryskających testosteronem facetów, i ja. Jak nic jesteśmy zgubieni. Robiąc znak krzyża chwyciłam za klamkę od pokoju i stamtąd wyszłam. W windzie spotkałam się z kilkoma dziewczynami, jedna z nich miała na imię Sophie, kolejna Sarah, Elaine i bodajże Christine. Wszystkie wydawały się być... w porządku. Wychodząc na hol zauważyłam tablice z numerami grup.1.....2.....3....4.....5....6....7..... O! Moja 8. Jestem pierwsza, ha! A mówią, że dziewczynom dłużej zajmuje szykowanie, gówno prawda. Stanęłam w wyznaczonym miejscu i czekałam na resztę. Po chwili w moim kierunku zmierzało trzech chłopaków, patrzyli się na mnie jak na jakieś mięso, niestety chłopcy jestem lesbijką, wasze muskuły nie robią na mnie wrażenia. Jak przykro.
-Hej.- odezwała się równocześnie cała trójka, uśmiechając się.
-Cześć.- podałam im rękę. - Jest..- nie zdążyłam dokończyć, kiedy mi przerwali.
-Wiemy, jesteś jedyną dziewczyną tutaj, chyba że ktoś chce nam coś powiedzieć.- powiedział brunet spoglądając na resztę. Stara się być zabawny, jest żenujący, nie zawsze mamy to czego chcemy.
-Tak, nieważne. Skoro wiecie kim jestem, to z łaski swojej, przedstawicie mi się?- może wyszło trochę zbyt sukowato?
-Jestem Justin.- pierwszy od prawej przepchał się przez koegów i wciasnął mi swoją dłoń, puszczając oczko, na co przewróciłam oczami.
-Miło poznać.
-Adam, moja droga.- pociągnął po czym pocałował wierzch mojej dłoni, jak tandetnie.
-Również mi miło.- gadam, jak moja babcia.
-Joel, nie wiem co dodać.- szczery, już go lubię, choć jego ruchy są trochę zniewieściałe. Uśmiechnęłam się.
-Fajnie.- w tej chwili mnie również zabrakło słów, nienawidzę pierwszych momentów poznawania ludzi, to takie krępujące.
-Myślę, że damy radę współpracować, a przy tym się nie pozabijać?- spytałam resztę grupy, niestety nie uzyskałam odpowiedzi, gdyż przerwał mi megafon.
-Drodzy obozowicze, z racji, że zabrakło nam namiotów, w jednym muszą spać dwie osoby, przepraszamy za utrudnienia, zerwijcie kartkę z numerkiem i ją odwróćcie, dalej musicie sobie radzić sami, spotykamy się za trzy dni.- okej, cofam to co powiedziałam. Teraz mam nadzieję, że któryś z nich umrze, ugryziony przez włoskie robale. Nie czekając na żaden głupi komentarz oderwałam kartkę. Okazało się, że do niej przyczepiona jest koperta. Rozerwałam ją, po czym zaczęłam czytać.
"Skoro dorwaliście się do koperty, nie wiele trudniejsze będzie znalezienie itemów(tak sądzimy). Potrzebne Wam są trzy, niestety każdy z nich jest gdzie indziej. Nigdy nie wiecie ile osób będzie Wam potrzebne do zadania, więc lepiej się nie rozdzielajcie. Na zewnątrz stoją segway'e dla każdego(w razie zgubienia wciśnijcie czerwony guzik, znajdujący się po środku), na odwrocie tej kartki macie wyznaczone kolejno punkty do których musicie się udać, a także doklejoną mapę okolicy, która pomoże je znaleźć. Powodzenia.
PS: Każda grupa ma inne cele."
-O kurwa.- wymsknęło mi się.- Jesteśmy totalnie zgubieni, nie znam się na mapie.- pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-Jakbyś nie zauważyła nie jesteś tu sama, byłem kiedyś harcerzem, więc orientuję się w tych gównach.- stwierdził dumnie Adam. Och, nasz bohaterze, słyszysz ten sarkazm?
-Pozwól.- powiedział zabierając mi kartkę z rąk. Cała reszta czekała w milczeniu, aż ten się odezwie.
-Okej, wiem gdzie jechać, trzymajcie się mnie.- dobry Boże, za jakie grzechy. Po jego słowach usłyszałam "zadufany dupek" z ust szatyna o imieniu Justin.
-Nic innego nam nie zostało.- skomentowałam.
*************************************************************
**około 40 minut później**
Adam ogłosił postój, mówiąc, że musi się upewnić, że dobrze jedziemy. Zeszłam z segway'a, a następnie podeszłam do chłopaka, ten znowu trzymał mapę i próbował się odnaleźć. Po chwili wpatrywania zauważyłam coś, co wyprowadziło mnie z równowagi, przez co trzepnęłam go w tył głowy. Buzowało we mnie.
-Ej! Za co to?
-Ty idioto! Trzymasz mapę do góry nogami. Kurwa, czy Ty zamieniłeś się mózgiem z mułem? Ja pierdole, z kim ja jestem w grupie.- nie dość, że podniósł moje ciśnienie, które i tak jest wysokie z powodu całej tej durnej szopki z matką, to jeszcze... po prostu brak mi słów. Pozostała dwójka jęknęła w niedowierzaniu. Jakim idiotom trzeba być? Błagam niech mi ktoś powie.
-Oddawaj to.- warknął Joel i wyszarpał Adamowi plan miasta.- Teraz ja się tym zajmę.- można było wyczuć w tym zdaniu wywyższanie się.
-O nie, nie, nie. WY DWAJ na pewno nie będziecie się tym parać, co to to nie. Oddawajcie to gnojki.- wtrącił się Justin, po czym wyszarpał im mapę.
Joel i Adam zaczęli rzucać uwagi i głupie komentarze odnośnie zachowania szatyna.
-Może ja bym...- nie skończyłam nawet zdania.
-ZAMKNIJCIE się do cholery! Próbuję się skupić.- nie spodziewałam się takiego wybuchu, z zaskoczenia odskoczyłam lekko do tylu.
-Sorry.- wymamrotałam po cichu i oddaliłam się od chłopaków. Bezczelne dupki, mam już ich dość. Mówiłam. Testosteron i ja nie idą w parze. To nie fair, oni cały czas gadali, a mi się dostało. Czuję się trochę jak w szkole, koleżanki za mną gadają, a to ja dostaję opieprz i uwagę. Phf. Wszędzie mnie traktują jak dziecko, nawet na tym zasranym obozie. Turlałam stopą kamyczka, kiedy jeden z nich mnie zawołał. Nawet nie dostałam informacji na temat tego ile będziemy jechać, z resztą nie dostałam żadnych. Nie mając chęci zaczynać rozmowy, ponownie odpaliłam pojazd i ruszyłam za resztą.
Jakimś cudem trafiliśmy na miejsce. Można było to łatwo stwierdzić, był tam ogromny, niebieski "X", a wokół niego kilka balonów. Podchodząc bliżej, zauważyliśmy tabliczkę. Było na niej napisane. "Pęknijcie balon z numerem Waszej grupy". Jak nakazali- tak uczyniliśmy. Justin podiósł kartkę i przeczytał na głos.
-Podążajcie za pomarańczowymi strzałkami, zaprowadzą Was one na polanę. Segway'e pozostawcie w sklepie obok, byśmy mogli je naładować. Gdzieś wśród jej traw i kwiatów jest ukryty jeden item. Zanim go znajdziecie na pewno będzie późno, rozbijcie tam obóz. Na miejscu czeka na Was równieź mini-lodówka z jedzeniem, radzimy rozpalić ognisko. Do następnego punktu ruszycie jutro.- po chwili dodał.- No, to będzie ciekawie.
-Kto to do cholery wymyślał?- spytałam nie oczekując odpowiedzi. Reszta moich towarzyszy tylko się zaśmiała z mojego przejęcia sytuacją. Nie wiem jak oni, ale ja bym wolała spokojne się umyć i wyspać w wygodnym łóżku bez robali. Aż mnie zadrżałam na samą myśl, fuj.
-Lepiej chodźmy, nie wiadomo ile zajmie nam szukanie tego czegoś.- zaśmiał się blondyn.
-Racja.- przytaknął Joel.
Po pieszej wycieczce która doprowadziła nas do celu stanęliśmy jak wryci.
-Ja... . -zaczęłam.
-Pierdole... .- ciągnął Justin.
-Ale... .- przytrzymał Adam.
-Chaszcze.- skończył Joel.
-Nigdy tego nie znajdziemy, zostaniemy tu na zawsze, a potem umrzemy.- palnęłam spanikowana.
-Nie bój nic mała, jakoś to znajdziemy.- powiedział szatyn, zarzucając mi rękę na ramię.
-Za.Bierz.Tą. Łapę.- wysyczałam do chłopaka.
-Łoo, nie musisz się tak burzyć mała.
-Przestań.- warknęłam.
-Przestań- co?.- spytał nie wiedząc o co mi chodzi.
-Nazywać mnie małą, jeśli masz to robić, to w ogóle nic do mnie nie mów.
-Matko, komuś się majtki wrzynają w dupę.- powiedział chichrając się głupio, kiedy reszta się nam przyglądała, tak dupki, weźcie jeszcze popcorn, macie miejsca w pierwszym rzędzie.
-Pieprz się gnojku.- okej, może moja reakcja była leciiuuuuuutko przesadzona, ale to on zaczął.
-Ejejejejejej, spokój ludzie. Nie musicie się żreć. Rozumiem, że nie jesteście szczęśiwy z powodu czołgania się po ogromnej trawie, żeby tylko zrobić jakieś głupie zadanie, ale hej! Musimy współpracować, inaczej nic nie zrobimy. A teraz dzieciaczki- pogódźcie się.
Tak, niesamowicie krótki, wiem. Miałam w planach dłuższy, ale stwierdziłam, że taki jeden mega-krótki nie zaszkodzi. Następny będzie szybciej i zdecydowanie dłuższy. Obiecuję na mały paluszek. ZAPRASZAM na ASKA, FB, TT i do zapisywania się w zakładce informowani, zostawiajcie tam komentarze z kontaktem.