sobota, 14 lutego 2015

5. Violence&Rape

zmieniłam/edytowałam parę linijek w poprzednich rozdziałach, przeczytajcie notkę, tam są poszczególne zdania

Anabell Amy Thompson' POV

Po tym jak chłopak odszedł odetchnęłam z ulgą. Dla niego to tylko spanie w jednym namiocie, a dla mnie katorga. Nawet teraz, będąc sama, morczność tego co dzieje się w nocy mnie przytłacza, jakbym wciąż czuła jego obleśny oddech na plecach. Właśnie tego nie chciałam. Nie chciałam być tak blisko kogoś kto na dobrą sprawę mógłby być moim kolejnym oprawcom. Gdyby nie ona... spałabym sobie teraz wygodnie w pokoju hotelowym, z zamkniętymi drzwiami, bezpieczna i spokojna. Podeszłam do "drzwi" namiotu i zapięłam zamek, po czym zamknęłam od środka na rzepy, tak, teraz czuję się bezpiecznie- dobrze słychać mój sarkazm? Wzdychając, udałam się do rogu mojego tymczasowego łózka. Przykuliłam do siebie nogi i czekałam. Jeśli coś ma się stać to nie mam zamiaru być całkiem bezbronna, tym razem będę się bronić. Na myśl wspomnienia sprzed niecałych trzech lat łzy wyleciały ze mnie ciurkiem. Były to łzy żalu, bezradności, bólu i strachu. Skoro zdarzyło się to raz, zdarzy kolejny, tylko najgorsze jest to, że nie wiem kiedy. Próbuję być jak najdalej od sytuacji które by sprzyjały jakiejś bestii. Starałam się, a teraz być może moja własna matka przyczyni się do kolejnych łez, kolejnych blizn, kolejnej szamotaniny, kolejnych tortur. Nie wiem czym tak zawiniłam, ale błagam, czy jeden raz to nie wystarczająco by mnie ukarać? Szlochając, a wręcz zanosząc się płaczem zaczęłam się trząść, złapałam za swoje włosy i próbowałam się uspokoić. Nie płacz idiotko, to w niczym Ci nie pomoże, to nie działa jak tarcza ochronna- podpowiadała moja świadomość. Próbując wybudzić się z trans, w którym jakby ktoś puszczał mi zdjęcia i filmy z tego dnia, złapałam się ręką za kolano i wbijałam w nie paznokcie, Boże nie chce tego widziec, niech to się skończy. Wejście od namiotu się poruszyło po czym zobaczyłam trzech chłopaków zaledwie metr od siebie. Wiedziałam. Wiedziałam, że na jednym razie się nie skończy, będę niszczona do końca życia, w mniejszych czy większych odstępach, to się nie skończy. To, że jeden z zapewne wielu oprawców poszedł do więzienia, nic nie zmieni, jest ich tysiące, może nawet miliony. Tym razem będzie ich trzech, nie jeden, trzech.
-Błagam Was, dajcie mi spokój nie róbcie tego, błagam Was.- bełkotałam zrozpaczona, mój głos był taki żałosny, ja cała byłam żałosna.

Third person's POV

Trójka młodych mężczyzn spokojnie leżała próbując zasnąć, kiedy usłyszeli płacz. Płacz jest rzeczą ludzką, leży w naszej naturze, lecz prawdziwą tragedią jest gdy płaczesz kiedy brakuje Ci już łez. Tak właśnie brzmiał płacz tej dziewczyny. Brzmiał jakby ktoś robił jej największa krzywdę, jakby miała zaraz umrzeć. Nie wiele się pomylili, w sumie trafili w dziesiatkę. Zaalarmowani i wystraszeni co takiego mogło się dziać zaledwie piętnaście metrów od nich, jak najszybciej ruszyli w stronę ich kompanki. Nie mieli pojęcia, że to, że tam pójdą jeszcze bardziej pogorszy sprawę. Z werwą i zamachem rozwarli zamknięcie. Pierwszy wszedł szatyn o imieniu Justin. za nim kolejnych dwóch. Gotowi zadać ból temu kto krzywdzi tą niewinną dziewczynę, rozczarowali się w pozytywny sposób. Nie zauważyli nic niepokojącego, wszyzstko wokół Amy wydawało się w porządku. Niestety ona sama wyglądała jak siedem nieszczęść. Zauważając Justina, Joela i Adama, dziewczyna widziała zagrożenie, widziała bestie, które przyszły tu, by zadać jej kolejną dawkę bólu. Błagała ich by dali jej spokój, choć nawet nie tknęli jej palcem. Zdezorietnowani nie mieli pojęcia o co chodzi dziewczynie. Gdy ta błagała ich by nie robili jej krzywdy, oni stali zmrożeni jak posągi. Justin pomyślał, że mógł przyśnić jej się koszmar. Może dlatego nie chciała, by z nią spał, bała się, że będzie ją oceniał. Podszedł do dziewczyny chcąc ją tylko przytulić i pocieszyć. Jednak kiedy ten zbliżał się do niej dziewczyna traciła oddech i trzęsła się coraz bardziej. Wyszeptała do niego "Błagam Justin, nie bądź jak on, nie rób mi tego, błagam". Chłopak zrozumiał o co jej chodzi, kto by nie zrozumiał. Odszpetał do niej trzymając jej twarz w dłoniach i patrząc jej w oczy  "Nie zrobię Ci krzywdy, nie bój się mnie, chcę Ciebie tylko przytulić, wszystko jest okej, jesteś ze mną bezpieczna, nikt tutaj nie zamierza Cię skrzywdzić". Dziewczyna nadal tragicznie płakała i trzęsła się, przynajmniej wrócił jej oddech. Moczyła koszulkę chłopaka, siedząc odrętwiała w jego ramionach, mimo, iż jego dotyk nie znaczył nic negatywnego, nie robił rzadnych nie właściwych ruchów, dziewczyne aż paliła skóra. Nie wierzyła mu. Może chce zrobić to sam bez swoich kolegów, tylko takie myśli do niej przychodziły, nie pomyślała ani chwili, że nie wszyscy chcą tego samego. Joel i Adam wrócili do siebie. To teraz, pomyślała i rozpłakała się tak jak wtedy, jednak chłopak nadal mocno ją trzymał i gładził plecy. Wiedzia, że potrzebował pomocy, wspracia i poczucia bezpieczeństwa, wiedział, że nie może teraz zadawać pytań dlaczego płacze, i tak by go okłamała. Skąd wiedział? Jego matka opowiedziała mu jak to było. Pewnego wieczoru ubiegłego miesiąca zastał swoją matkę łkającą na fotelu w salonie. Wystarczył głupi film, aby wszystkie wspomnienia udzeryły kobietą z siłą stu tonowej cegły. Tulił swoją matkę do piersi przez godzinę. Zdobyła się na rozmowę z nim o tym co miało miejsce dopiero po tygodniu. Był równie zdruzgotany jak ona. Do rzeczywistości przywróicił go ruch pomiędzy jego ramionami. Dziewczyna próbowała odepchnąć od siebie chłopaka. Choć minęła już ponad godzina dziewczyna nadal płakała i szlochała. Justin chciał jej pomóc, chciał dać jej wsparcie, może pierwsze wrażenie z nią związane nie było najlepsze, ale przynajmniej wie czym było to, przynajmniej w cześci, spowodowanie. Wyszeptał do dziewczyny cichutko, bojąc się mogłaby uciec gdyby zrobił to głośniej "Nie bój się mnie, proszę, nie walcz ze mną. Daj sobie pomóc, nie skrzywdzę Cię, po prostu przytul się, na pewno poczujesz się lepiej, taka jest po prostu moc tego gestu". Chłopak nie doczekał się odwzajemnienia gestu więc złapał za jej dłnie na co się wzdrygnęła. "Błagam", wymamrotała myśląc, że jednak zmienił zdanie. "Nie bój się", odpowiedział i oplótł jej rękoma swoje ciało. Swoimi własnymi przyciągną ją bliżej siebie. Co chwilę szeptał, zapewniając ją, że chce dać jej bezpieczeństwo i nie ma zamiaru jej krzywdzić. Kiedy świtało poczuł, że mięśnie dziewczyny się rozluźniają. Tak, siedział z nią tu jakieś osiem godzin, i nie ma zamiaru teraz odpuszczać. Wiedział jak czuła się jego matka, gdy musiała przechodzić przez to sama. Głowa Anabell spoczęła na jego ramieniu, dziewczyna nie miała siły, by nadal się "bronić" przed jego ramionami i bliskością, płała praktycznie całą noc. Cały czas bała się chłopaka, choć z każdą chwilą upewniała się, że nic jej nie zrobi. Dlaczego noc tak bardzo zaostrzyła jej strach? Bo w nocy wszystko wydaje się bardziej realne. Dlaczego marzymy kładąc się w łóżku? Właśnie dlatego. Dlaczego dziewczyna tak bardzo boi się mężczyzn? To zbyt oczywiste by odpowiadać. 

  BACK TO 2011.12.31(THIRD PERSON's POV)
*Anabell miała wtedy 15 lat. W opowiadaniu jest 2014, koniec czerwca. Dziewczyna ma urodziny we wrześniu. Czyli jeszcze w tym będzie miała 18. 

Kiedy wybiła dwunasta godzina wszystkie osobniki płci męskiej były już zalane w trupa, bądź naćpane tak, że nic nie ogarniali. Jeden z nich o imieniu Villon, był naćpany, albo lepiej powiedziec podećpany. W jego żyłach szalał narkotyk uwalniając wszelkie bariery i hamulce. Brad i reszta jego kumpli leżała nieprzytomna na podłodzę, podczas gdy Villion'owi przyszedł do głowy "wspaniały" pomysł do zabawy. Zawsze miał słabość do młodszych dziewczyn, szczególnie śliczych. W jego chorej głowie rodziły się sposoby jak mógłby to zrobić. Gdybyś stał na przeciwko niego, zobaczyłbyś jak po jego brodzie spływa ślina. Dosłownie. Był jak pies z wścieklizną, obrzydliwie ślinił się na myśl o możliwości spełniania swoich fantazji, choćby musiał zrobić to wbrew siostrze swojego najlepszego przyjaciela. Pamiętał jak przysięgali sobie.

"Rodzina jest nie tykalna, rozumiemy się? Ty nie pakujesz się w związek z moimi siostrami, ja nie ruszę Twojej. Prosty układ Villion? Zgadzasz się?- chłopak przytaknął po czym oboje zrobili dziwny, przyjacielski uscisk dłoni" 

Po chwili zawachania, czy warto jest stawiać na szali wieloletnią przyjaźn dla chwili przyjemności, machnął ręką i stwierdził, że Brad nawet o niczym się nie dowie. Teraz nie kontaktuje, a ta mała nawet słówka nie piśnie, że puściła się w wieku piętnastu lat. Idąc do łazienki, ochalapał twarz wodą, by jak najwięcej z tego zapamiętać. Przeczesał włosy dłonią i ruszył po schodach do pokoju małej, niewinnej Anabell. Po drodze sprawdził jeszcze czy ma w kieszeni jakieś prezerwatywy, gdy znalazł jedną wyszczerzył się. Otworzył drzwi, po czym zamknął je, a klucz schował w bokserkach, zauważył, że młoda poszła już spać. Rodzice nie puścili jej na imprezę do koleżanki, bojąc się, że mogłaby się upić, nie wiedzieli jednak, że taka wersja byłaby dla ich skarba najlepsza. Dziewczyna musiała zostać w domu, więc postanowiła, że się zbuntuje i prześpi tą "magiczną" chwilę. Nie przeszkadzała jej nawet dudniąca z dołu muzyka, ściany były praktycznie dzwiękoszczelne. Chłopak wdrapał się na łóżko i zawisnął nad twarzą dziewczyny po czym posmyrał ją palcem po szyi. Ann przerażona obudziła się i wykrzyczała do niego słowa "Ty pijany idioto, mało zawału nie dostałam." Chłopak uśmiechnął się w kpinie. Amy(jej drugie imię) nakazała Villonowi zejść z niej, lecz chłopak był nieugięty. Stara się go zpechnąć też nic. "Villion, jestem już wkurzona, daj mi spać i idź do reszty idiotów"- warknęła. Chłopak stwierdził, że to już ten czas, teraz to się zacznie. Zerwał prześcieradło z Anabell i powiedział słowa "Nie będziesz żałować" na co ona odpowiedziała "To nie jest śmieszne, spieprzaj, bo zacznę krzyczeć". Kiedy ponownie zwrócił uwagę na jej ciało zauważył, że śpi w kusych spodenkach i białej bluzeczce na cienkich ramiączkach, z koronką przy dekolcie. Przez cienki materiał widać było, że jest bez stanika. To będzie jak zabranie dziecku lizaka- pomyślał. Dziewczyna orientując się co się święci zaczęła się wyrywać. Kiedy Villion spojrzał w jej oczy widać w nich było szaleństwo i nieobliczalność, a kiedy spojrzał na jej ciało, zrobiło jej się po prostu nie dobrze. Anabell krzyczała ile sił w płucach i szarpała się, podczas gdy chłopak trzymał ją za dłonie i przyciskał je do materaca. Pomyślał, że najlepiej będzie je przywiązć do prętów łóżka. Wstał po czym zaczął szukać sznurka bądź czegokolwiek innego czym mógłby ją przywiązać. Dziewczyna czując wolność, zerwała się na równe nogi i popędziła czym prędzej do drzwi. Zamknięte. Nie pamięta, żeby je zamykała. "Ty sukinsynu" powiedziała. Jej oczy wypuściły tysiąc łez na świadomość tego co zaraz się stanie. "Brad Cię zabije"- zagroziła. Chłopak nic nie robiąc sobie z jej słów, nadal beztrosko szukał czegoś by przywiąć ją. Bingo- pomyślał, kiedy znalazł kable od ładowarek i szarfy, które dostała na ostatniej imprezie. Dziewczyna uciekła na drugi koniec pokoju zauważając, że Villion znalazł to czego szukał. "Choć niunia, zabawimy się i po sprawie. Przez chwilę "bawili" się w kotka i myszkę. Kiedy wreszcie chłopak był tak blisko by jej dosięgnąć, złapał za jej włosy o pociągnął za włosy, wyrywając ich część. Dziewczyna ryknęła z bólu, a kolejne łzy wydostały się z jej oczu. Villion komplentie oszalał. Żądza spełnienia i narkotyki to złe połączenie, w dodatku to, że zawsze miał słabość do Anabell, zawsze. "Daj spokój, będziesz żałował, nie chcesz tego, daj mi odejść, błagam", chłopak słysząc te słowa tylko się zaśmiał. Chwycił mocno jedną z jej rąk, następnie przywiązał ją jednym z kabli do prętu łóżka, następnie zrobił to samo wstęgą. Ann, próbując się wyrwać, dostała od niego kilka uderzeń w twarz, przecz jej warga zaczęła krwawić. Tą samą czynność sprawnie wykonał z jej drugą ręką i nogami. "Wiedziała jak dobrać łóżko"- pomyślał. Villion rozerwał jej jedwabną koszulkę, ukazując jego chorej osobie pokaźne piersi Anabell, dziewczyna była nie skąpo obdarzona kobiecymi kształtami. Ryk dziewczyny przeraźiłby każdego, kto by go usłyszał, niestety, w tragicznym dla niej skutku, nie słyszał go nikt. Jego oczy zaświeciły się na bajeczny widok przed nim. Anabell walczyła z kablami z całej siły, jednak nic to nie dało, jedynie siniaki na kostkach i na nadgarstkach.  Chłopak rozerwał także po chwili jej spodenki oraz majtki. Przesunął swoimi palcami przez jej mostek, pępek, a następnie dotarł do skarbu. Skarbu, który chciała oddać swojemu księciu. Skarbu, który ma się tylko jeden, i trzeba go chronić. Włożył w nią swoje palce, po czym je powąchał i oblizał. Dziewczyna poczuła, że zbiera jej się na wymioty i obróciła głowę by zwrócić niedawno jedzony posiłek. Villion nie przejął się zbytnio tym faktem. Zdjął z siebie ciuchy i całkiem nagi założył na swojego penisa prezerwatywę. Pomyślał, że fajnie byłoby się zabawić. Wziął z bluzy papierosa i zapalniczkę i zapalił. Zaciągnął się po czym przystawil końcówkę fajki do biodra, następnie okolic bikini dzewczyny, zrobił jej siedem ran, jak powiedział "Siedem na szczęście". Podczas jego zabawy Ann krzyczała z bólu i płakała nad swoim losem. Bała się tego nagorszego. Chłopak uznając, że nie chce więcej czekać nieoczekiwanie wbił się w dziewczynę. Nie czekał, by jej wnętrze przyzwycziło się do jego niewielkich rozmiarów, choć wiedział, że to "pierwszy raz" dziewczyny. Od razu zaczął się ostro i mocno wbijać w jej drobne ciałko. Całe łóżko ruszało się razem z nimi sychornizując swój ruch. Chłopak jęknął z przyjemności, podczas kiedy Anabell wołała o pomoc i darła się w niebogłosy. Dosłownie grzmocił ją. Zauważył, że dziewczyna krwawi. Nie robiło mu to wielkiej różnicy. Złapał jej piersi i w dalszym ciągu ją ujeżdzał. Ściskał, szarpał, lizał. Dawał jej też parę klapsów. Czując, że nadchodzi moment spełnienia przyspieszył swoje działania. Dziewczyna nie mogła nic zrobić, była ubezwładniona, mogła jedynie tylko płakać, choć i to nic jej nie dało. Villion wreszcie doznał tak oczekiwanego przez niego uczucia. Wytrysnął. Zdąrzył zdjąć prezerwatywę zanim jego wytrysk się skończył i oblał jego spermą jej twarz i ciało. Po zdarzeniu ubrał się i po prostu wyszedł. Zostawiając tak dziewczynę. Przywiązaną do łóżka kablami, oblaną spermą, zapłakaną, wycieńczoną, zdruzgotaną, zniszczoną, pobitą, nagą, bezwładną, zgwałconą. Wyszedł z uśmiechem na twarzy, zadowolony z jego czynu, podobało mu się.


                                                                                                                     
konkretne zdania macie zaznaczone

Rozdział 2
Po umyciu zębów postanowiłam, że zmyję oczy, będziemy na dworze, więc spodziewam się trudnych warunków. Daj mi Boże cierpliwość, tylko błagam nie siłę bo coś rozpierdolę- zacytowałam w głowie mój ulubiony tekst. Do plecaka włożyłam bieliznę, dosyć skąpą jak na mój gust, widzę, że mamuśka chce zrobić ze mnie dziwkę. Wrzuciłam do środka również trzy koszulki, dwie pary spodenek oraz trampki i skarpetki, do jednej z kieszeń schowałam telefon. Złapałam za namiot oraz kartkę na nim leżącą. Rozłożyłam ją, modląć się bym była z kimś kogo znam. Kiedy była już otwarta zaczęłam czytać:

Rozdział 3
Bitwa przegrana, ale wojna dopiero się rozpoczęła. Pierwsze mury pękają.-po prostu to skreśliłam, nie potrzebnie to napisałam.

Możliwe tak na 50%, że jutro dodam shota. Nie mam pojęcia o której.

I JAK? KOMETUJEMY!!!!!!!