środa, 26 listopada 2014

1. Family & School.

Anabell Amy Thompson's POV

Spojrzałam na zegarek- 23:37, świetnie. Pakując ostatnią parę spodni prychnęłam w powietrze, by zmieść z moich oczu grzywkę. Patrząc na trochę zbyt wypchaną walizkę wpadłam na pomysł.
-Melanie!! Chodź tutaj, prooszę.- krzyknęłam, pukając w ścianę którą "dzielimy", zapominając, że jest noc- ups?
Usiadłam na łóżku i przyglądałam się drzwiom czekając na siostrę. Po kilku chwilach otworzyły się, ukazując nasz inkubator.
- Hejka szkrabie, tutaj najfajniejsza ciocia na świecie, jak się masz?- podeszłam do siostry, przysuwając twarz do brzucha, próbując nawiązać rozmowę z fasolką. Mel nie chcę nam ujawnić płci, więc mówimy na jej potomka "fasolka".
-Ams, spałam, więc streszczaj się, nie mam zamiaru tu stać, bo Ty chcesz pogadać z moim brzuchem.- zrobiła minę jakby nikt inny tak nie robił, tylko ja, oraz typowo dla niej, przerzuciła ciężar ciała na jedną nogę.
-Jak możesz? Czytałam, że dzieci rozpoznają głosy już w szóstym, a ty do cholery jesteś w siódmym miesiącu, więc powinno mówić się do niej, bądź do niego jak najwięcej.
-Niech Ci będzie.
-.....
-.....- zapadła cisza którą przerwała siostra.
-Więc?
-Więc co?- spytałam smieszana.
-Dah, dlaczego mnie wołałaś?- oficjalnie jestem idiotką.
-Oh, tak. Chciałabym wykorzystać Twoją masę.
-..- spojrzała na mnie wzrokiem, który mówił, że za cholerę nie wie o co mi chodzi.
-Czy mogłabyś proszę usiąść na moich torbach?
-Jasne, o niczym innym nie marzę.- westchnęła siadając tam gdzie ją prosiłam.
-Wydaję mi się, że od kiedy jesteś w ciąży Twoja ironia stała się jeszcze cięższa do zniesienia.- wybełkotałam zapinając walizki.
-Jakbyś nie zauważyła, to ogólnie stałam się cięższa.
-To nawet nie było śmieszne, a teraz spadaj, bo ja też chcę iść spać.
Po moich słowach opuściła pokój w ciszy. Myślę, że się obraziła, zazwyczaj bardzo bierze do siebie uwagi na temat swojego poczucia humoru. Trudno, jutro jej przejdzie, a jeśli nie, będzie miała na to całe dwa miesiące. Nie chcąc niczego więcej, padłam na łóżko jak zdechły śledź. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.


   Nie obudziło mnie nic innego jak mój ukochany budzik, na szczęście rozstajemy się, do usłyszenia we wrześniu frajerze. Zakończenie jest na dziesiątą, więc mam jeszcze dwie godziny, powinnam się wyrobić. Po wygramoleniu się z łóżka, podeszłam do szafki z bielizną, zabrałam czarne stringi i biały koronkowy biustonosz, ruszyłam z nimi do łazienki, by się doprowadzić do ładu. W pierwszej kolejności wpuściłam wodę do wanny, a następnie rozebrałam się z pidżamy. Wchodząc do raju włączyłam sobie hydro-masaż oraz nalałam płynu do kąpieli o zapachu śliwki. Oooo, tak, mogłabym tu umrzeć. Po godzinie moczenia, zrobiłam to co każdy normalny człowiek robi w łazience, suszenie włosów i te sprawy. Ubrana w bieliznę, ruszyłam do wieszaka z bluzką i spódnicą, z zamiarem ich ubrania. Następnie podeszłam do toaletki, pomalowałam oczy maskarą oraz nałożyłam cielistą pomadkę na usta. Gdy już byłam gotowa zabrałam torebkę oraz kluczyki i ruszyłam na śniadanie. Zauważyłam mamę krzątającą się po pomieszczeniu.
-Hej mamuś.
-O! Witaj skrabie, właśnie miałam do Ciebie iść. Skup się teraz. Śniadanie masz na stole, herbatę na blacie, brama jest otwarta i... a! Twój telefon wrócił z naprawy, więc możesz już odetchnąć.- powiedziała na jednym tchu.
-Jej, ale jesteś nakręcona.- stwierdziłam chowając telefon.
-W końcu nie codziennie Twoja córka wyjeżdża samiutka jak palec, na jakiś obóz.
-Mamo nie będę sama, będę z Dev.- powiedziałam znudzona jej "dyskretnym" wypomnieniem mi, że wolałam obóz, niż wakacje z rodziną. Mam prawie osiemnaście lat, czy to nie jest normalne?
-Wiesz, że jakoś mnie to nie przekonuje? Nie ufam jej.
-Po pierwsze, potrafię o siebie zadbać, a po drugie nie możesz jej winić za to ż- przerwała mi, jakie przewidywalne.
-Dobrze, skończ, po prostu się martwię.
-Martwisz się o wszystko, nie mogę tam nawet z nią polecieć, bo się martwisz.- powiedziałam wyższym głosem, nieco zirytowana jej ingerencją w moje życie. 
-Lecisz firmowym samolotem, bez Devonne i nie ma dyskusji, póki ja Cię utrzymuję, będę decydować jakim środkiem transportu się przemieszczasz, więc dostosuj się do tego.
-Ugh, wychodzę, dzięki za śniadanie. Pa!- zabrałam torebkę krzycząc sfrustrowana
na pożegnanie.
-Pamiętaj, żeby zabrać bliźniaków!- odezwała się gdy zamykałam drzwi.
Słysząc tylko stukot moich obcasów skierowałam się do samochodu. Czy ja mam na czole napisane "bachor"? Bo właśnie tak się mnie traktuje w tej chorej rodzinie. Wystarczy mi raz powiedzieć, że mam ich odebrać, zapamiętam. Jeszcze tylko trochę i od nich odpoczniesz, jeszcze trochę. Policzyłam do dziesięciu, by się uspokoić po czym ruszyłam do celu. Wpisałam kod do garażu i wybrałam czarnego mercedesa, zdecydowanie najlepiej mi się go prowadzi. Pokonując drogę do szkoły, ruszałam nogą do rytmu piosenki Kanye West- Black Skinhead, potem już mi się znudziło więc wyłączyłam radio. Dojeżdżając na miejsce zauważyłam wolne miejsce parkingowe kawałek od budynku. Zaparkowałam więc i wyszłam z samochodu biorąc torbę. Ruszyłam w kierunku mojej klasy, która miała numer 127. Trzeba było  przejść na piętro, po schodach. Może mogę tu poczekać na resztę mojego rocznika? Pieprzę tą głupią spódnicę. Z bezradności oparłam się czołem o czyjąś szafkę. Poczułam klepnięcie w tyłek i od razu wiedziałam kto to.
-Devonne!! Czy Ty czasem nie zgubiłaś ostatnio którejś klepki? Myślę, że tak, więc idź jej poszukać.- powiedziałam oburzona, doskonale wie, że tego nienawidzę.
-Och, nie przesadzaj, to był tylko klaps paniusiu.- odparła, po czym dała mi całusa w usta.
-Devonne Mario Baldwin, nie warz się więcej tego robić, bo naprawdę się obrażę, to nie jest dla mnie przyjemne.- wytłumaczyłam.
-W porządku jak sobie życzysz. A teraz powiedz, jesteś tak samo niesamowicie podekscytowana naszym pierwszym wspólnym wyjazdem? Na litość boską, na reszcie będziemy mogły się wyluzować. Ten rok mnie zdecydowanie wykończył. To prawda co mówią druga klasa ZAWSZE jest najgorsza. O mój.. Jak Ty dzisiaj gorąco wyglądasz, nie zauważyłam wcześniej, bo pani nie-dotykaj-mojej-dupy mnie zestresowała.
-Daj mi to przetworzyć.- patrzyłam na nią chwilkę, próbując ułożyć odpowiedź w głowie.- A więc, tak, też nie mogę się doczekać, i dziękuję, ty też parzysz słońce.- puściłam jej oczko na znak, że wszystko między Nami jest w porządku.
-Mogłabym Cię tu pieprzyć!- wykrzyknęła radośnie.
-O żesz, szaleją Ci dziś hormony Devonne.- odparłam nieco speszona, a nieco rozbawiona jej zachowaniem.
-Daj spokój, nie mów, że nie wyglądam apetycznie w tej sukience. Bo wyglądam, prawda?
-Tak słońce.- posłałam jej zadziorny uśmiech, który mówi "masz absolutną rację", nie ma szansy bym odpowiedziała inaczej, jeśli bym to zrobiła zostałabym przez nią zlinczowana.
-I tu się zgadzamy, mam wrażenie, że jednak powinnyśmy udać się na salę, żeby nie przegapić rozdania naszych świadectw.
-Kolejna rzecz w której się zgadzamy. Prowadź.- złapałam ją w pasie, co odwzajemniła, a następnie udałyśmy się w kierunku sali gimnastycznej

 DWIE GODZINY PÓŹNIEJ

-Nienawidzę naszego dyrektora, facet gada tyle, że można by spokojnie spisać książkę z jego słów.- wybełkotała to tak szybko, że z powodzeniem mogłaby zostać jakąś sławną raperką w stylu Lil Kim, czy kogoś takiego.
-Taa, wiem co czujesz, ktoś kogo znam też ma buzie, która się nigdy nie zamyka.
-Wiem, że kochasz ten głos, ale lubisz się ze mną drażnić, mój cukiereczku.- ostatnie słowa powiedziała słodkim tonem, łapiąc mnie za policzki i robiąc dzióbek z ust.
-Nie wierzę, że mi to zrobiłaś.- odparłam, następnie wybuchłam śmiechem, po chwili dołączyła do mnie Devonne.
- Widzę, że panienkom dopisuje humor, może tym razem uda nam się umówić na trójkącik, moje drogie.- zgięte w pół, rechotając usłyszałyśmy znienawidzony przez nas głos i od razu zrzedły nam miny.
-Nie jesteś czasem za stary, żeby z nami rozmawiać? Masz prawie trzydzieści lat idioto, zrób coś legalnego i rusz swoja dupę do drzwi, i idź poszukać swoich dziwek.- odpowiedziałam na jego durne zaczepki, wiem, że powinnam go zlać, ale czasem nie potrafię się powstrzymać.
-Jesteście prawie dorosłe i nie, nie pieprzę dziwek, nauczcie się tego wreszcie, nie płacę im za sex, one same mnie o to błagają, a potem to raczej one mi płacą kiedy słyszę "Oh Maaatt, jesteś wspaniały, Matt mocniej".
-Ew, jesteś obleśny. Znikaj z tej szkoły, psychopato.- powiedziała H. właśnie, a propos, ciekawa historia można rzec. A więc Matt kiedyś lubił się "ostro" zabawić. Podczas jednej z jego "zabaw" poddusił Lori(jego ówczesną dziewczynę) trochę zbyt mocno. Chwalił się nawet, że kiedy miał ją już martwą i wiedział o tym, zrobił to jeszcze raz. Wyobrażacie to sobie? Pieprzył trupa. Jebany nekrofil, jestem pewna, że to jest karalne.
-Fajnie Was czasem wkurzyć, muszę to robić częściej, kiedy się denerwujecie nie zwracacie uwagi gdzie patrzę.- odchodząc, puścił do nas to obleśne "oczko", jakie puszczają pedofile przed gwałtem małych dzieci. Aż, mnie przeszły ciarki.
-Chcę mi się rzygać.- powiedziałam do Dev wykrzywiając twarz.
-Zrobiłabym to już dawno, gdyby nie to, że jeśli by się tak stało musiałabym sprzątać cały korytarz.
-Racja, nie mamy na to czasu, pora na nas, o 17 lecimy, a ja muszę zdążyć się uszykować, odebrać bliźniaków, zrobić małe zakupy.
-No tak, ile Ci to zajmie tym razem? Pół dnia? - powiedziała kpiąco.
-Dobrze wiesz, że kocham długie kąpiele.
-Tylko się nie utop, calutkia Austria na Nas czeka kocie.
-Wiem!- zapiszczałam z podekscytowania.- To moje największe marzenie jakie uda mi się spełnić.- nie było to trudne jeśli chodzi o pieniądze, ale powiedzcie mojej mamie, że chcecie wyjechać na całe wakacje na drugi koniec świata, potem znoście jej focha, że nie chcesz spędzić czasu z rodziną, a na koniec przekonajcie  żeby pozwoliła mi samej polecieć samolotem. To było wyzwanie.
-Moje też!- również zapiszczała, złapałyśmy się w łokciach i zaczęłyśmy kręcić w kółko ze szczęścia.
-To będzie coś niesamowitego!- wykrzyczałyśmy razem, a parę osób zwróciło nam uwagę.
-Ktoś tu jest zazdrosny, że my lecimy do Austrii.- D. wskazała głową na szczupłą blondynkę, Chanell, która przed sekundą wykrzyczała coś w stylu "tępe idiotki, cieszą się, że powybijają sobie zęby". -Nie musisz być taka zgorzkniała, spełnij swoje marzenie, zobaczysz jakie to fajne.- odpowiedziała jej po czym złapała mnie za rękę i razem wyszłyśmy ze szkoły.
-Dość takich suk. Mam nadzieję, że w Europie ludzie są milsi. Ameryka jest przereklamowana.- westchnęłam z nadzieją.
-Na pewno.- powiedziała z entuzjazmem dziewczyna.


Po tym jak zabrałam chłopaków z ich klas, podrzuciłam tą wariatkę pod jej dom, zrobiłam mini zakupy, a na koniec wróciłam do siebie.

-Okej chłopaki, jeden bierze żółtą torbę, drugi fioletową, ja wezmę resztę. Kierunek kuchnia, jasne?- rozkazałam jak w wojsku.
-Robi się.- odpowiedzieli zgodnie i prędko pobiegli do środka.
Zamknęłam garaż po czym weszłam do domu, kierując się kuchni. Przywitał mnie miły zapach lasagne.
-Ooo tak.- wyrwało mi się z zachwytu.
-Zgaduję, że może być?- zachichotała Vanessa.
-Czytasz mi w myślach Ness.- zawołałam wchodząc po schodach, mijając się z mamą.
-Anabell, um Twoje walizki są już zapakowane w samolocie, rano był tu Patric i je zabrał.- napomknęła mama.
-Okej, i tak już były gotowe.
-To dobrze, a i powiedz co chcesz na podróż, zadzwonię do obsługi.
-Wiesz co lubię, obojętnie co to będzie.- wzruszyłam ramionami, zależy mi tylko, żeby już tam być.
-W porządku, streszczaj się skarbie, sporo Ci zeszło to wszystko, a chcę żebyście wylecieli jeszcze przed zachodem słońca, tak jest najbezpieczniej.- jest lato, słońce nie zachodzi do 20, spokojnie kobieto.
-Okej postaram się uszykować jak najszybciej.

Kolejny raz tego dnia zabrałam czystą bieliznę z szafki, która teraz świeci pustką i ruszyłam tym razem pod prysznic, wiążąc na głowie koczka.
 Jestem pod swoim wrażeniem. Umyłam się w piętnaście minut. To chyba mój rekord.  Wyłączyłam radio dzięki któremu znałam swój czas. Tym razem odbyło się bez dzikich tańców pod prysznicem i "śpiewania". Wytarłam się, założyłam bieliznę i ruszyłam jeszcze w ręczniku do garderoby gdzie leżał mój wyprasowany dres, oraz kurtka wiosenna na wszelki wypadek. Dzięki Vanesso, pomyślałam. Ubrałam się i wróciłam do pokoju, hmm nie zobaczymy się do września, chyba nie będę tęsknić, ale... moja wanna. Będzie mi Ciebie brakować. Zabrałam moją czarną torebkę podróżną do której wsadziłam IPad'a, słuchawki, telefon, ładowarki, chusteczki, zagłówek i portfel wraz z kartą do bankomatu. Upewniając się, że mam wszystko co potrzebne, weszłam do pokoju mamy, żeby skorzystać z jej toaletki. Zmyłam mój rozmyty makijaż, po czym na rzęsy nałożyłam maskarę, myślę, że tak będzie w porządku. Zeszłam po schodach, zastając mamę grającą z chłopakami w chińczyka. Specjalne wzięła wolne, żeby móc się ze mną pożegnać, aw, jak słodko.

-Skarbie, uważaj na siebie.- wstała, po czym rzuciła mi się na szyję, poczułam łzę na swojej skórze.
-Mamo, nie płacz, siedemnaście lat to nie tak mało, po za tym będą tam opiekunowie.
-Wiem, ale nie będę Cię widzieć całe dwa miesiące, pamiętaj, że Cię kocham i zawsze chcę dla Ciebie jak najlepiej, martwię się.
-Och mamo, robi się tak ckliwie jak w jakiejś telenoweli, powiedziałaś rzeczy oczywiste, ja to wszystko wiem.
-Bądź ostrożna.
-Ostatnio spodobał Ci się ten zwrot, huh?
-Mówię poważnie.- odsunęła się i wskazała na mnie palcem.- Dobrze wiem, że tam sprzedają alkohol osiemnastolatkom, a na obozie masz dzieci do dziewiętnastu lat.
-Dah, mamooo, daj spokój. Nie mam zamiaru się upić.- powiedziałam szczerze.
-Powiedzmy, że Ci wierzę. Jedźmy już, bo zaraz znowu coś sobie przypomnę, przed czym miałam Cię przestrzec.- zaśmiała się smutno.

Pożegnałam się z braćmi oraz siostrą, po czym pojechałyśmy z mamą na lotnisko.

                                                                                                                              

Nie pytajcie skąd metafora "padłam jak zdechły śledź", bo nie wiem.
DZIECI, 19 lat XD MAMY . Myślicie, że to słodkie, że jej mama jest taka troskliwa?
 Jeśli chcecie wiedzieć kiedy pojawią się nowe rozdziały, shoty, notki, lub cokolwiek innego wchodźcie na aska, obserwujecie mnie na nim, na twitterze, kliknijcie lubię to na FB, jutro podam link do wattpad'a. :)  Obserwujcie bloga na bloggerze. :D No i oczywiście proszę o komentarze czy coś XD


TWITTER
 
FACEBOOK 


JAK SIĘ PODOBA?



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz